czwartek, 17 listopada 2022

67 gdzie jesteś piękny świecie?

 Śmierć bliskiej osoby powoduje w nas chęć nieznośnego rozpamiętywania przeszłości. Zadajemy sobie szereg pytań, które praktycznie całkowicie związane są z naszymi relacjami wobec innych ludzi. Jak mogłam inaczej postąpić wobec niej czy niego, mogłam mu powiedzieć to, a nie co innego, mogłam wtedy wyrazić takie a nie inne uczucia. Często odgrywane w głowie sceny z przeszłości nie mają nic wspólnego ze zmarłym, ale stanowią coś w rodzaju podsumowania podjętych przez nas decyzji, jednocześnie pogłębiając nasz smutek i żal, bo z jakiejś przyczyny większość tych kumulujących się myśli to żal, że coś nie miało miejsca, a przecież mogło. Wszystko było, ale już niestety nie jest w naszych rękach. Przepadło. Nie ma. 

Czy podobnie wyglądają myśli osoby, która ma świadomość, że jej życie wkrótce się skończy? Nie wiem tego i chyba wolałabym nie znać na razie odpowiedzi na to pytanie. A także nie poddawać go dyskusji zainteresowanych. 


Jeśli czas pandemii wydawać mógł mi się trudny, to nie wiem jak określić ten rok. Ponownie daję się złapać w pułapkę myślenia, że kolejny będzie lepszy, coś jednak każe mi myśleć, że może być zupełnie odwrotnie. Jestem ponownie mamą. Swoją drogą dziwne wydaje mi się to określenie widoczne często w nagłówkach na plotkarskich stronach internetowych. “Została drugi raz matką”, nie jestem pewna co, ale coś mi w tym zdaniu nie pasuje. Zupełnie jakby fakt stania się matką po raz pierwszy stracił swoją ważność i intensywność. Przyjście na świat nowego człowieka, którego w jakiś niesamowity sposób wydrukowało moje ciało jest bardzo budującym faktem. Może tym bardziej szczególnym dla osoby, która wiele przeszła, jeśli chodzi o zdrowie i która częściej myśli, że jej ciało raczej zawodzi, niż jest źródłem satysfakcji. Moje nowe doświadczenie byłoby chyba zdziebko słodsze gdyby nie fakt, że co chwilę ktoś podkreśla, jak późno mam to dziecko, albo w stosunku do pierwszego, albo ogólnie do faktu, że jestem już dość starawa. No, ale nic z tym nie zrobię, nie mam na to wpływu. Zapominam o tym wszystkim kiedy od czasu do czasu próbuję zasnąć gdzieś pomiędzy tą dwójką i z gonitwy myśli, o których wspomniałam w pierwszym akapicie wytrąca mnie ich rytmiczny oddech. 

Ostatni rok, rollercoaster uczuć, tyle obezwładniającej radości i tyle ścinającego z nóg smutku. Setki pytań bez odpowiedzi. Za dużo myślenia o kiedyś, za mało o teraz. I dręczące pytanie czy tak w ogóle wolno się czuć? Niezaspokojona potrzeba spokoju i ciągła obawa, że kolejny rok okaże się jeszcze cięższy.