niedziela, 14 czerwca 2020

65 (rekonstrukcji długa droga)

Nie poruszam tego tematu na forum, przestałam już zanudzać tym znajomych. Nikt nie chce słuchać o rzeczach nieprzyjemnych. Zdarza się jednak, że od czasu do czasu odzywa się do mnie jakaś dziewczyna, która dopiero dowiedziała się, że jest chora albo dopiero niedawno zaczęła leczenie i szuka bratniej duszy, wsparca, podzielenia się swoimi strachami, sprawdzenia, czy ty też tak masz. Zupełnie to rozumiem. I założenie tego bloga miało po części na celu być miejscem gdzie ktoś w podobnej do mojej sytuacji odnajdzie może trochę ukojenia, a może trochę otuchy, albo będzie mógł zobaczyć, że czasem powrót do normalności u kogoś innego też jest długi i wyczerpujący. 

Jeśli jesteś osobą dotkniętą rakiem piersi, nie miałaś takiego farta, żeby tę pierś zachować i szukasz informacji na temat rekonstrukcji, na pewno trafiłaś już do grup na facebooku, które ten temat zgłębiają. Można tam znaleźć historie pozytywne i negatywne, przeważąją jednak te pierwsze. Moim zdaniem spłyca to trochę temat. Dużo dziewczyn w Polsce robi sobie rekonstrukcję z implantem, bo jest to rozwiązanie w miarę tanie, jeśli chodzi o wykonanie, a jednocześnie przynosi profity firmom produkującym implanty. Czy jest to rozwiązanie najlepsze? Myślę, że jest to sprawa mocno dyskusyjna. Nie będę się jednak na ten temat wypowiadać, bo sama zrezygnowałam z  tej metody jeszcze na samym początku. I na tym chciałabym się dziś skupić, a konkretnie na całej drodze, która w moim przypadku nie jest ani trochę usłana różami. Sama decyzja o tym, że chcę przejść tą operację była dla mnie oczywista. Wyobraź sobie uczucie, że ktoś zabiera kawałek ciebie, masz zatem wzmożoną potrzebę odzyskania tego jak najszybciej, im bardziej jest to niemożliwe tym bardziej czujesz się w jakimś sensie niekompletny. Do tego dochodzą głosy osób ci życzliwych, które przecież chcą dla ciebie dobrze, mówiące, że wcale tego nie potrzebujesz, że weź się w garść i na pewno sobie dasz radę bez, że jakie to ma znaczenie. Ja na twoim miejscu dałabym spokój itd.
Cała sytuacja jest niewyobrażalnym obciążeniem. Jesteś chory, z niewiadomych przyczyn padło właśnie na ciebie, do tego w efekcie choroby musisz dać sobie obciąć kawałek ciała, co nawet nie gwarantuje ci tego, że wyzdrowiejesz. Pragniesz zatem powrotu do stanu, kiedy ten horror jeszcze nie miał miejsca. Jeśli nie masz dodatkowej puli pecha i operacja w twoim przypadku może odbyć się w miarę szybko, najczęściej rzecz dzieje się za sprawą jednej, lub dwóch operacji. Może jednak być jak w moim przypadku lub wielu innych, że wystąpią komplikacje. Trzeba zatem decydując się na ten krok mieć świadomość, że nie będzie to wizyta u kosmetyczki, ani nawet u dentysty. 
U mnie po pierwszej nieudanej rekonstrukcji z płata brzucha chirurdzy zaproponowali wersję z pośladka. Ale, żeby do tego mogło dojść musiałam mieć wszczepiony ekspander, który miał na celu rozszerzyć moją skórę. To też nie jest żaden zabieg tylko operacja pod pełną narkozą, w czasie, której lekarz umieszcza w odpowiednim miejscu, na odowiedniej wysokości pojemnik, który poźniej będzie dopełniał poprzez specialny wentyl umieszczony w środku. Zatem po odbytej operacji pacjent dostaje plan napełniania. Za każdym razem odbywa się w atmosferze niemałego stresu, bo lekarz musi wkłóć się przez skórę zakładając wenflon w wspmniane przeze mnie miejsce na ekspanderze i strzykawką wtłacza do środka płyn fizjologiczy. Im więcej płynu, tym przy każdym twoim ruchu słyszysz chlupotanie i w sumie czujesz się jak na wiecznych wakacjach w Kołobrzegu. 
Ekspander nosiłam prawie rok, jego wyjęcie odbywało się w czasie rekonstrukcji, która w moim przypadku ostatecznie została zrobiona z mięśnia szerokiego grzbietu. Więcej na ten temat piszę tutaj.
Pierś zbudowana z takiego mięśnia jest malutka. Nie usatysfakcjonuje nawet posiadaczki miseczki A. Niezbędne jest dodatkowe wypełnienie. Można włożyć implant, ale w Niemczech w tym przypadku proponuje się pacjentce dopełnianie piersi własnym tłuszczem. Nie da się takiego zabiegu przeprowadzić raz, ponieważ organizm zwyczajnie nie ukrwi za dużej ilości tkanki. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i przygotować na ból i dyskomfort co parę miesięcy. W chwili obecnej jestem już po trzech napełnianiach. I jeśli mam być szczera, to z każdym kolejnym razem jest gorzej. I nie mam tu na myśli mojej piersi tylko stan w jakim wracam do domu ze szpitala. Tkanka tłuszczowa jest pozyskiwana za pomocą liposukcji wodnej Body Jet. Jest to metoda stosowana normalnie u osób, które chcą wymodelować swoją sylwetkę w sposób nie koniecznie angażujący ich w wysiłek fizyczny. Nie będę opisywać dokładnie jak to wygląda. Zainteresowani mogą znaleźć na ten temat filmy na YouTube.Powiem tak, każdy kto robi sobie ten zabieg, a niekoniecznie musi powinien sprawę dobrze przemyśleć. Na różnych forach panie dzielą się doświadczeniam jakie to łatwe szybkie i przyjemne, ale jakoś trudno było mi w to wszysto uwierzyć, kiedy po ostatnim razie nie byłam w stanie wejść po schodach bo zwyczajnie nogi z których pobierana była tkanka odmówiły mi posłuszeństwa. I w tym momencie każdy normalny człowiek zapyta: Po co to wszystko robisz, skoro kosztuje cie to tyle bólu i stresu? Po pierwsze odradzam zadawanie takiego pytania osobie, której amputowano jakąś część ciała. Oczywiście mam świadomość, że nie jest to noga ani ręka, ale wierzcie mi, że nie ma to znaczenia. Bo wraz z zabiegiem została też okaleczona część psychiki, która odpowiada za postrzeganie siebie samego. Rana jest na tyle głęboka, że taka fizyczna rekonstrukcja to tylko część procesu gojenia. Nie wiem czy tym wpisem przekonam kogoś kto jest na początku drogi do tego by się w ogóle tej drogi podjąć. W przeciągu ostatnich 7 lat byłam chyba łącznie 9 razy na stole operacyjnym. Licząc tylko operacje wokół piersi. Pewnie, niektórzy ludzie nie dobiją do takiej liczby przez całe swoje życie. Często słyszę, że to nie są operacje ratujące życie. A wtedy zawsze myślę sobie czy na pewno? Jestem na drodze do tego, żeby poczuć się jak przed diagnozą. Czy miewając stany depresyjne, czy nerwowe i mając poczucie, że nie zniosę tego losu, który jest mi dany byłoby mi łatwiej nie podejmując się tych operacji? Nie wydaje mi się. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz