Przjechałam do
Polski na prawie miesiąc. Czytam w internecie o tym jacy ludzie są przerażeni
bo w w kraju pojawił się nowy potwór: LGBT. Pod kolejnymi arykułami dotyczącymi
tematu środowisk osób homoseksualnych i transpółciowych wylewa się gówno, napędza
kolejne i tak płynie nieustanna fala napędzana przez ludzi, których niefortunnie
uważa się w tym kraju za autorytety. Jakiś dziadek, który z własnej woli wybrał
życie w jakiejś skrajnej formie, nie mającej praktycznie nic wspólnego z życiem
codziennym zwykłych ludzi opowiada bajki o zarazie. Jego postawa, myśl
która będzie miała wpływ na tych którzy jej słuchają jest kwintesencją perfidii
i hipokryzji. Jest świadectwem tego, jak bardzo kościół oderwany jest od rzeczywistości,
co więcej jest świadectwem upadku tego kościoła. Im więcej tego słucham tym
jestem bardziej pewna, że to ostatnie tchnienie tej instytucji. I wiecie co? Jest
mi przykro. Nie jestem osobą wierzącą, z egzystencjalną troską radzę sobie w
inny sposób. Nie potrzebuję wiary do tego, by poradzić sobie ze strachem przed nieszczęściami,
czy ostatecznie przed śmiercią. Miałam to szczęście w życiu odebrać odpowiednią
ilość edukacji, by znaleźć inne sposoby na sublimację owych trosk. Ale mam
świadomość, że wielu ludzi tego kościoła potrzebuje, bo jest to jedyna forma
wspólnoty w jakiej mają okazję uczestniczyć. Wiara pomaga im przetrwać i poradzić
sobie z tym, że wszystko czego doświadczyli, zrobili w życiu ostatecznie na
końcu nie będzie miało sensu. Tymczasem miejsce, które im to wszystko zapewnia
pędzi ponad stówę na godzinę drogą jednokierunową zakończoną grubym na metr
stalowym ogrodzeniem. Opowiadając bzdury o kolejnych zagrożeniach, figurach
abstrakcyjnych jak genger czy LGBT, siejąc kolejne nieprawdziwe, przesiąknięte
nienawiścią historyjki kościoł w Polsce nie przyciągnie do siebie ludzi młodych.
A niestety tylko w taki sposób miałby jakąkolwiek szansę przetrwać. Ale o czym
ja mówię. To już jest koniec. Nie wiem co musiałoby się stać żeby ludzie młodzi,
wolni, myślący, a mam mimo wszystko wrażenie, że takich w Polsce jest więcej
chcieli uczestniczyć w tej wspólnocie. Mogłabym powiedzieć, że to początek
końca, ale to nie początek tylko już prawie koniec. Wątpię, że ten tekst przeczyta
ktokolwiek, kto popiera te falę nienawiści, ale może przez przypadek znajdzie
się jedna zbłąkana duszyczka, która popiera, dlatego mam coś na pocieszenie, przykład
z Berlina, w którym sobie mieszkam od paru lat. Kościoły nadają się świetnie
pod takie duże place zabaw dla dzieci, można wewnątrz spokojnie budować
konstrukjce do wspinania i wszelkich innych aktywności, by młodych ludzi, przyszłe
pokolenia uczyć żyć w wspólnocie. Wspólnocie radości i miłości.