sobota, 1 sierpnia 2015

47 (wakacje)

Ponad miesiąc przerwy od pisania to dość sporo. Czasem chciałabym nadrobić zaległości mając przerwę w pracy, ale nie mam ochoty pisać tekstu bez polskich znaków i poprawiać tego później w domu. Od miesiąca pracuję na 3/4 etatu, a co za tym idzie czasu mam jak na lekarstwo. Zdążyłam już nabyć wyrzuty sumienia, że nie poświęcam go wystarczająco dość Młodemu, ale tym bardziej  nowa sytuacja uczy jak nim umiejętnie dysponować. Tegoroczne lato nie jest raczej typowe dla naszej małej rodziny, nie zaplanowaliśmy urlopu, bo ja w mojej pracy jestem dopiero od maja więc nie mam do wolnego prawa, a Marcinowi udało się w między czasie pracę zmienić i co za tym idzie znalazł się w takiej samej sytuacji. Wygospodarowaliśmy tydzień wolnego, który spędziliśmy nad jeziorem Miedwie. Było tak jak na wakacjach być powinno, czyli leniwie. W moim przypadku chyba, aż za bardzo. Przez pięć dni zajmowałam się moczeniem nóg w jeziorze, rozwiązywaniem krzyżówek panoramicznych, spacerami i oglądaniem programu agrobiznes (telewizja w ojczystym języku po długiej przerwie hipnotyzuje niezależnie od treści), także nic wartego do chwalenia się na instagramie lub facebooku. Na ostatni tydzień lipca przyjechała do nas jak się okazało niezastąpiona ciocia Karolina. Młody miał ferie w przedszkolu, więc musiałam skombinować dla niego opiekę, Prosząc o pomoc koleżankę z licealnej ławy trafiłam w dziesiątkę, bo Młody zakochał się bezgranicznie. Chyba nikt od dawna nie poświęcał mu tyle czasu, jemu tylko i wyłącznie. Panie wychowawczynie w przedszkolu są super, ale bawią się z szesnastoma innymi dziećmi, a tutaj uwaga 100% poświęcona temu jedynemu. Efekt, to tydzień bez marudzenia, jęczenia etc. czysta, bezustanna radość. Karolinka, której chciałam jeszcze raz serdecznie podziękować, wróciła już do domu, a Młody nadal z uśmiechem wspomina wspólnie spędzony czas. Dodatkowy plus wizyty cioci to językowa szala skłaniająca się znów bardziej w stronę polskiego. Od kilku dni zamiast schnecke słyszymy ślimak, a Strażak Sam nie jedzie ugasić feuer tylko pożar. Pewnie będzie chciał we wtorek to wszystko opowiedzieć paniom przedszkolankom, które umieją powiedzieć cześć i po dwóch latach nareszcie nauczyły się prawidłowo wymawiać imię Młodego. 
Wpadłam tutaj tylko na chwilę i jak zwykle rozpisuję się niepotrzebnie, a jeszcze dziś idę do pracy i muszę przed tym faktem ogarnąć trochę spraw. Obiecuję odezwać się szybciej niż 1 września. Tschus!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz