niedziela, 8 lutego 2015

36 (tak sobie myślę...)

Ostatnio jestem częstą bywalczynią niemieckich urzędów i wierzcie mi, że polskie to przy tutejszych pikuś. Tony dokumentów, papierów, bogata korespondencja, brak informacji i urzędnicy, którzy nie wiedzą o czym mówią, wdech, wydech, wdech, wydech. Jeszcze rok temu nie znając niemieckiego pewnie zalewałabym się łzami w domu i prosiłabym znajomych, żeby wybierali się ze mną na te urzędnicze starcia, teraz przechodzę przez to sama, chociaż nadal w pisaniu wszelakich odwołań, powiadomień i próśb pomaga mi mój kochany konkubent. Mam nadzieję w najbliższych dniach wyjść na prostą i spokojnie wrócić do tematu szukania pracy, bo kiedy codziennie dostaję inny list z milionem punktów, przepisów i rzeczy, które muszę zrobić do tego czy innego dnia nie jestem w stanie się skupić i w okolicach czwartku pulsują mi skronie. Zamieniam się niemalże w kafkowskiego bohatera, ale charakteryzuje mnie niezłomność, bowiem mam tutaj już nie małe doświadczenie z urzędami i wiem, że na koniec zazwyczaj człowiek dostaje to co chciał. 
Wczoraj skończyłam moje praktyki, długie to one nie były, ale na więcej nie pozwala mi nowe prawo. Trochę podglądnęłam jak wygląda życie takiej małej odzieżowej firmy od środka i jestem zadowolona, bo dało mi to przede wszystkim kopa, żeby próbować rozkręcać tutaj coś swojego. Daję sobie na to dużo czasu, bo najpierw muszę się ustatkować finansowo, znaleźć pracę, która zapewni mi stały dochód, a jak to mi się uda, to zacznę wdrażać swój plan w życie. 
Miałam okazję przez ostatni tydzień przeczytać książkę Jerzego Stuhra Tak sobie myślę, którą mogę wam szczerze polecić. Pan Jerzy zasiadł do pisania trawiony przez chorobę nowotworową i co warte jest podkreślenia, ani razu w lekturze nie pojawia się myśl, że to przez co przechodzi to ogrom nieszczęścia i bezsilności. Wspaniały polski twórca podchodzi do sprawy z ogromną pokorą i nadzieją, że mimo fatalnych prognoz uda mu się wyjść z tego cało. Możliwe, że książkę odbiera się tak pozytywnie, kiedy wiemy, że rzeczywiście mu się udało, że wyzdrowiał, stanął na nogi i wrócił na scenę. Nieprawidłowością z mojej strony byłoby recenzowanie tej pozycji jako dziennika choroby, bo na pewno takim nie jest. Książka Stuhra, to przed wszystkim wspaniała lektura na temat stanu polskiej kultury, teatru, filmu, a także kilka komentarzy do współczesnej polityki. Czyta się jednym tchem, a myśli wspaniałego aktora i reżysera pozostają w nas na bardzo długo. Jeśli macie okazję to przeczytajcie. 
To tyle na dzisiaj, może teraz w okresie martwicy zawodowej będę odzywać się częściej, chociaż jak już pewnie zdążyliście zauważyć różnie to ze mną bywa. Za tydzień wybieram się do Polski, co mnie bardzo cieszy, bo mocno stęskniłam się za rodziną. Odezwę się zatem ze Śląska. Ciao!

2 komentarze:

  1. Uwielbiam Jerzego Stuhra, ciekawa jestem Jego książki. Podziwiam za upór w starciu z urzędami :) 3mam kciuki za Twoją firmę! :) Bardzo mnie zaciekawiła kwestia praktyk, jeśli mogę zapytać szukałaś i załatwiałaś na własną rękę czy korzystałaś z jakieś pomocy (np. portal internetowy, biuro praktyk)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki za kciuki. Praktyki znalazłam sama, tzn. wysłałam odpowiedź na ogłoszenie i otrzymałam bardzo szybką odpowiedź, bo nazajutrz. Nie wiem z jakiej jesteś branży, ale ja korzystam z portalu gdzie są ogłoszenia akurat z mojej.

      Usuń