czwartek, 18 grudnia 2014

33 (zdrowy przedświąteczny pół-chomiczek)

Trudno będzie wam w to uwierzyć, ale moje zatoki zwyciężyły z zapaleniem, stopa też działa całkiem sprawnie, chociaż lekarz kazał mi się tak nie cieszyć, bo stan będzie powracał. Żeby nie było za wesoło w tym tygodniu wyrwano mi ząb i co za tym idzie od dwóch dni wyglądam z jednej strony jak chomik. Marcin codziennie z uśmiechem na ustach pyta mnie do jakiego lekarza wybieram się jeszcze w tym tygodniu. Odpowiedź brzmi: do żadnego. Do końca tygodnia planuję same miłe rzeczy, przygotowania do świąt, sprzątanie, które o dziwo nastraja mnie pozytywnie, zakupy, a także spotkanie z przemiłą Aleksandrą z the moon mom (jeśli nie znacie tego bloga to zajrzyjcie koniecznie,dobrze się czyta inteligentne teksty i ogląda piękne zdjęcia. Będę też piekła, jeszcze nie wiem co, może sernik, może pierniczki, chociaż tych drugich jeszcze nigdy nie robiłam. 
W zeszłym tygodniu mieliśmy spotkanie świąteczne w przedszkolu Młodego. Gdybym miała ująć jednym słowem jak było to powiedziałabym, że było głośno. Dzieciaki szalały na przygotowanej specjalnie na te okazję sali gimnastycznej. Śpiewaliśmy świąteczne piosenki, które niestety zostały ze mną jeszcze na dwa dni i w chwili spokoju miałam we łbie "Kling, Glöckchen, klingelingeling...", dla dociekliwych albo chcących zachłysnąć się trochę niemiecką atmosferą przedświąteczną polecam:


Różnica z poprzednim rokiem była przeogromna, roczniaki skupiały się wokół stołu pakując do buzi co im wpadło w rękę. W tym roku gte same już dwulatki biegały wysmarowane czekoladą wybuchając na zmianę płaczem, bo ktoś komuś coś zabrał etc. Musze się pochwalić, że na okazję świątecznego spotkania upiekłam sernik w gwiazdki (foremki, które używa Piotrek do wycinania kształtów z ciastoliny okazały się niezastąpione). Proszę podziwiać:


W weekend udało nam się kupić choinkę. W tym roku Wigilię spędzamy "u siebie", tzn, nie jedziemy ani do jednych, ani do drugich dziadków. Dziadki będą nam to pewnie wypominały przez cały rok, ale w te święta zamierzamy odpocząć, bez kilku godzin za kierownicą. Mam nadzieję, że uda mi się odtworzyć wigilijną kolację do jakiej przywykłam w domu rodziców. Będą więc uszka i barszcz, ryba, kapusta z grochem. Nie wiem co na to mój konkubent, gdyż w Zachodniopomorskim jada się coś zupełnie innego. Swoją drogą na początku nowego roku czeka nas "polska kolacja". Razem ze znajomymi spotykamy się w międzynarodowym gronie i przygotowujemy przysmaki z których słynie państwo gospodarza. Była już kolacja afgańska, włoska, hiszpańska i afrykańska, teraz przyszedł czas na nas i szczere mówiąc nie wiem co przygotuję. Myślę nad krokietami z barszczem i pierogami albo bigosem. A wy co uważacie za naszą narodową potrawę, którą warto się pochwalić? Czekam na Wasze sugestie. A tymczasem kończę, bo przed świętami czasu jak w czasie sesji na studiach. Na koniec Młody z choinką:


P.S. to pisałam ja, wasz przedświąteczny pół-chomiczek.

1 komentarz: