czwartek, 9 października 2014

24 (jak się robi dzieci po niemiecku)

Jeśli ktoś chciałby zobaczyć jak się ma przyrost naturalny w Berlinie powinien zrobić sobie spacer na tutejsze place zabaw w okolicy godz. 16. Polecam spacer po Prenzlauer Berg, dzielnicy, którą media okrzyknęły dzielnicą niemieckiej rozrodczości. Pamiętam, że na początku to był dla mnie szok. Dzieci są wszędzie, a tak popularny model jak 2+1 praktycznie tutaj nie istnieje (chyba należymy do wyjątków). Ale zacznijmy od początku, a początek jest rano kiedy to rodzice przemieszczają się ze swoimi pociechami z domu do przedszkola, by później pędzić do pracy. Oczywiście większość przemieszcza się na rowerach, jedno dziecko w krzesełku z tyłu, drugie jedzie obok na swoim rowerze, bywa, że trzecie w chuście. Modne stały się także rowery z przyczepką, w której zmieści się dwójka, a także takie z wbudowanym wózkiem z drewna, do którego wejdzie i czwórka. Tłok nie tylko na ścieżce rowerowej, w tramwajem, autobusem czy metrem jeżdżą ci "wózkowi". Rodzice znajdują chwilę by poczytać dziecku książkę nawet w największym ścisku, zadowolone pociechy dojeżdżają do KITA czyli Kindertagesstätte (Niemcy uwielbiają długie i trudne wyrazy, podczas gdy można by powiedzieć wszystkim znane Kindergarten). Fenomen P-bergu często tłumaczy się faktem, że jest to atrakcyjna wizualnie część Berlina wschodniego, a co za tym idzie posiada doskonałe zaplecze przedszkoli i szkół. W DDR system żłobków i przedszkoli działał bardzo sprawnie i to historyczne tło ma ogromny wpływ na obecny stan rzeczy. Nie wiem czy jesteście sobie to w stanie wyobrazić, bo ja dalej sobie z tym nie radzę, ale na dzielnicę o powierzchni 10,96 km/2 naliczyłam 110 placówektu jest lista jeśli ktoś mi nie wierzy :). Mimo takiej ilości jest problem z miejscami, bo dzieci przybywa w ogromnym tempie. Istnieje przepis, który mówi, że jeśli pierwsze dziecko jest w danym przedszkolu, drugie z automatu dostaje miejsce w tym samym. Co w pewnym sensie dyskwalifikuje rodziców jedynaków, muszą uzbroić się w cierpliwość i szukać.
Dobra Kita w okolicy domu, albo po drodze do pracy to skarb, ale pozwolę sobie wrócić do naszego przebiegu dnia, dzieci znajdują się w przedszkolu, rodzice w pracy albo z młodszymi dziećmi w domu. W Niemczech większość dzieci zaczyna przygodę w przedszkolu od pierwszego roku życia, a czasem ciut wcześniej. W tamtym czasie nauczyłam się aby nie poruszać tego tematu będąc w naszej kochanej ojczyźnie, bo za każdym razem kiedy wspominałam o tym, że nasz synek idzie w 11 miesiącu swojego życia słyszałam "coooo tak szyyybkoooo? nie żal ci go? przecież taki jest malutki". Jest to również gorący temat na wszelkim forum tutejszej Polonii, bowiem mama z Polski ma wpojone ( w sumie nie wiem dlaczego), że z dzieckiem należy przebywać w domu min. 3 lata, inaczej wyrządza mu się nieodwracalną krzywdę. Ja jestem zdania, że każdy powinien robić jak uważa, ale w pójściu do przedszkola na pierwsze urodziny nie widzę nic złego, widzę wręcz same plusy. Dzieci odbiera się albo po 5 albo po 8 godzinach i wtedy przejmują władzę na światem, tzn. nad okolicą. Place zabaw pękają w szwach, jest ich też bardzo dużo, mimo tego ustawiają się kolejki do zjeżdżalni i panuje ogólny chaos w pożyczaniu sobie zabawek i odbywaniu pierwszych kłótni w piaskownicy. Okolica pełna jest kawiarni dla dzieci i rodziców, bywają też takie z piaskownicą w środku, koszt takiej przyjemności jest niewielki ok, 1,50 za dziecko. Dzieci dzieci dzieci, wszędzie dzieci powtarza mój znajomy kucharz, który pracując w tutejszej restauracji w weekendy wyrywa sobie włosy z głowy (tak na prawdę jest łysy) przygotowując kolejne porcje dla milusińskich. 
Podsumowując ten mój długaśny wywód można dojść do wniosków, że w wysokim przyroście bierze udział w bardzo dużym stopniu dzielnica, miasto, państwo. Odpowiednia infrastruktura, system szkolnictwa i opieki nad naszym potomstwem sprawia, że kobieta nie boi się zajść w ciążę, bo wie, że po stosownym dla niej czasie dziecko znajdzie opiekę, a ona będzie mogła wrócić do pracy. Takie to proste, a takie trudne, w niektórych miejscach do zrealizowania. Napisanie tego tego tekstu przyszło mi do głowy po nowince z kraju, na temat pomysłu wydłużenia urlopu macierzyńskiego. Wydaje mi się, że nie to jest potrzebne polskim rodzicom. Koniec. Kto dotrwał do tego miejsca zrobił mój dzień!

3 komentarze:

  1. polskie mamy na wzor obowizujacy w naszej ojczyznie musza byc umeczone, z sincami pod oczami zeby kazdy wiedzial,ze to wlasnie matka z krwi i kosci! I oczywiscie kazdy ma recepte na najlepsze wychowanie potomstwa. Ja sie nie wypowiadam, bo nie mam latorosli,ale wkur....jest ze tak jest w polsce i tak musi byc wszedzie. nasuwa sie mi skojarzenie z mieszkaniami:). przedszkol jest sporo to prawda( u mnie na ulicy 4: od tureckiego do brazyliskiego itd.)I oczywiscie wszystkie dzieci nasze sa i kochamy je bardzo, ale ich wrzask w ubahnie o 7ej rano bywa niestety irytujacy. Peace

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ta dzielnica na pewno liczy 10km2, może 100? Bo 10 to tak mało, że nie mogę uwierzyć!

    OdpowiedzUsuń