niedziela, 28 września 2014

21

Co chwilę wzdycham jak staruszka i myślę sobie jak ten czas leci. W piątek zakończyłam kurs niemieckiego w ramach Integrationskurs. Trudno uwierzyć, że minął praktycznie rok od pierwszej lekcji, kiedy potrafiłam policzyć do dziecięciu i ewentualnie się przedstawić, a teraz jak się postaram to potrafię uciąć pogawędkę albo wytłumaczyć jakiś problem. Nie jest źle i może być tylko lepiej. Szczególnie, że jutro zaczynam kolejny kurs, niestety już płatny przeze mnie, ale jest to na pewno dla mnie inwestycja. Przez rok poznałam bardzo dużo ludzi, z częścią udało mi się zaprzyjaźnić. Wszyscy przybyliśmy z innych państw i naszym wspólnym mianownikiem była chęć nauki (no może nie wszyscy mieli chęć, ale pozwolę sobie generalizować). Z przyjemnością chłonęłam inne kultury, wiem już, że ludzie z Ameryki Południowej są bardzo bezpośredni, szybko nawiązują nowe znajomości, są otwarci, ciekawi świata i zawsze w dobrym humorze. Hiszpanie mimo opinii, że głośni wcale tacy mi się nie wydają, zauważyłam natomiast, że są bardzo serdeczni i uczynni, oraz mówią bardzo dużo przepraszam, przepraszają nawet za to, że przyszli w odwiedziny (zaproszeni!). Grecy to burza temperamentu i specyficzne poczucie humoru oraz czasu (zawsze się spóźniają, zawsze!). Meksykanie (tutaj bardzo ważne jest żebym zaznaczyła, że są mieszkańcami Ameryki Północnej) to osoby rodzinne i wesołe, lubią towarzystwo, wspólne biesiadowanie. Po kilku miesiącach styczności z reprezentantem Mexico City zrozumiałam dlaczego tak bardzo lubi jeździć do Polski i zawiera tam przyjaźnie, Meksykanie mają podobny charakter do Polaków. Zupełnym przeciwieństwem otwartości są cisi i stonowani Koreańczycy. W bezpośrednim kontakcie można wiele się od nich dowiedzieć, ale w grupie są praktycznie niewidoczni. Zaskoczeniem ostatniego miesiąca była dla mnie Afgnka, której nie zamyka się buzia, tak wesołej i gadatliwej osoby nie spotkałam od bardzo dawna. Swoją drogą dowiedziałam się od niej wiele o islamie i o tym jak wygląda życie w Kabulu, ale o tym innym razem. Piszę o tym wszystkim bo w piątek pomyślałam sobie, że gdyby nie wyjazd i nauka nowego języka, w tak różnorodnym gronie nie miałabym szansy spojrzeć na wiele spraw z takiej, a nie innej perspektywy. Ciekawe kogo jutro spotkam na nowym kursie.
Poza tym wczoraj byliśmy w lesie i nawet mimo, że łącznie spędziliśmy w nim może godzinę (las dla dwulatka to wyzwanie, który kończy się jęczeniem i płaczem) udało nam się zebrać kilka grzybów. Świerze powietrze tak nas odurzyło, że po powrocie wszystkim chciało się spać. Kończę bo muszę położyć młodego spać. Do usłyszenia!



3 komentarze:

  1. NIe tylko podroze ksztalca, ale tez nauka jezykow. Ale przeglad roznych narodowosci. To ciekawe doswiadczenie. Pozdrawiam serdecznie Beata

    OdpowiedzUsuń
  2. Super że Ty chcesz poznać nie tylko język ale też ludzi. I to nie Niemców, ale jesteś otwarta na każdego człowieka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dla mnie chyba najcenniejsze. Teraz mam nową grupę, w większości ludzie z północy Europy, ciekawe historie, ciekawe charaktery.

      Usuń