wtorek, 14 stycznia 2014

4

Czwarta noc z kolei nieprzespana, dziś przez sen bełkotliwie proszę Piotrusia, żeby się nade mną zlitował bo nie dam rady tak dalej. Cały dzień jestem na 100%, rano pobudka przed siódmą, śniadanie, przebieranie, nie zła kolejność, przebieranie, śniadanie, potem ubieranie bucików, kurtki etc., bo się spóźnimy, bo im później wyjdziemy do przedszkola tym mniej będę miała czasu na cokolwiek. Czas kiedy jesteśmy w rozłące mija pięć razy szybciej niż ten np. w weekend kiedy od rana bawimy się razem. Mam dokładnie pięć godzin, żeby cokolwiek zrobić, próbuję w to zmieścić kąpiel, pracę, jakieś domowe sprzątania, zmywania, prania, później nie będzie jak. Ale dziś nie dam rady, jestem umówiona, ale o siódmej piszę wiadomość, że nie mam siły przyjść, że musimy przełożyć, bo wyczerpały mi się baterie. Proszę Marcina żeby zaprowadził małego do przedszkola, a sama idę spać, nie pamiętam kiedy ostatnio zapadłam w tak głęboki sen, na zewnątrz mogłaby wybuchnąć wojna i pewnie by mnie nie obudziła. Kiedy dzieci przestają budzić się skoro świt? Czy dopiero jako nastolatki doceniają towarzystwo poduszki i kołdry i trudno je wyciągnąć z łóżka? Czekam na ten czas z utęsknieniem. Podobno jestem szczęściarą bo moje dziecko względnie przesypia całą noc, ale jakoś trudno mi się z tego powodu cieszyć kiedy zwyczajnie w środę koło godz. 19 nie pamiętam jak się nazywam. Muszę kończyć, Piotrek wciera mi w spodnie pierniczka, w sumie dobrze się składa, bo miałam nastawić pranie.  

2 komentarze:

  1. Za młodszej się tyle naspałam.. chyba dlatego teraz jakoś umiem wstać te 4 razy (jak nie więcej) w nocy na dokarnianie. Już nie pamietam jak to jest spać calą noc i kiedy to nastąpi heh.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja się też naspałam jak Piotrek był mniejszy, ale teraz chodzi do żłobka i wstaje wcześnie i robi tak też niestety w weekendy ;)

    OdpowiedzUsuń