czwartek, 12 grudnia 2013

1

Jest 12 grudnia 2013 roku, jest zima, zima na pół gwizdka, tutaj gdzie pisane są te słowa zimy nie widać prawie wcale, temperatura na plusie, co jakiś czas pokapuje z nieba, nie można tego nazwać deszczem, nie można zimą. Czuję się dobrze, chociaż nie jestem przekonana co to tak naprawdę znaczy, czy chodzi o to, że od kilku dni nic mnie nie boli, czy może o nastrój, że jest względnie dobry, że moje myśli nie chcą się schować głęboko pod kołdrę. Nie wylegiwałam myśli odkąd mam dziecko, nie mogę sobie na to pozwolić, nie ma czasu na smutki i refleksje nad życiem kiedy jest druga osoba zupełnie od ciebie uzależniona, która potrzebuje twojej uwagi dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dziecko to dobre lekarstwo na małe dramaty, małe depresje, problemy i problemiki wyssane z palca, odessane z głowy.
Czas płynie w jakiś odmienny niż wcześniej sposób, przypominam sobie co kilka dni datę i liczę po cichu w głowie ile minęło dni od operacji. To musiało być dla ciebie straszne, taka strata, ja sobie tego nie wyobrażam, taka strata, musisz być smutna, załamana, nie wiem jak ty się trzymasz. Nie, nie rozpatruję tego w kategorii straty, jakoś nie potrafię, może nie jestem tak przywiązana do siebie, swojego ciała by ubolewać nad faktem utraty piersi. W mojej sytuacji są rzeczy istotniejsze, są takie które od tych prawie dwóch miesięcy nie dają mi spokoju. Zastanawiam się wciąż i wciąż, czy kiedyś jeszcze będę spokojna, poczuję się bezpiecznie. Teraz wszystko mówi: nie sądzę. Znajoma, która znajdowała się w podobnej sytuacji wczoraj powiedziała mi, że ten nieustanny lęk po jakimś czasie ustaje, że powraca tylko przed kolejną kontrolą. Zaufam jej i poczekam, jestem cierpliwa, tak mi się wydaje. W tym czasie zatopię głowę w codzienności, wczoraj np. piekłam ciasto, bo dziś w żłobku organizowana jest po południu Wigilia dla wszystkich rodziców i dzieci. Trochę mi się przypaliło na brzegach, ot codzienność. W wtorek przyjdzie ktoś naprawić kran, muszę być w domu. Powoli trzeba też zacząć się pakować, jedziemy na święta do moich rodziców. Może tam poczuję się spokojniejsza. Będę robić dużo zdjęć dzieciakom, może spadnie śnieg więc uda się porobić coś w plenerze, myślę, że będzie bardzo miło.